W świecie certyfikatów wydawanych przez firmy takie jak Cisco, Microsoft czy Oracle istnieje temat tabu. Rzecz, o której wszyscy wiedzą, o której wszyscy szepczą po kątach, ale nikt nie rozmawia o niej głośno. Tak jakby było to coś wstydliwego. Wiesz co to jest? Braindumpy – czyli zbiory faktycznych pytań egzaminacyjnych. Nie jest niczym zaskakującym, że temat ten budzi negatywne emocje i skojarzenia. Ale czy faktycznie dumpy są takie złe?
Był to wrzesień 2013 roku, minął miesiąc od ukończenia oficjalnej Akademii CCNA. Przebrnięcie przez ten ogrom wiedzy trochę zajęło – 8 miesięcy. Napakowany wiedzą wyniesioną z Akademii przystąpiłem niemal od razu do przygotowań do egzaminu. Miesiąc powtarzania materiału oraz ponowna lektura Official Cert Guide’a autorstwa Wendella Odoma. Czy czułem się przygotowany? Absolutnie. Godziny praktykowania w Packet Tracerze (GNS3 był wtedy czymś hardcorowym :D), godziny spędzone na Akademii podczas zajęć praktycznych i teoretycznych, wiele ciężkich momentów z książkami i CBT Nuggets – to wszystko sprawiało, że zdanie egzaminu wydawało się czystą formalnością. Pomimo, że próg zdawalności był wysoki (minimum 825/1000), czułem się na siłach.
Dzień egzaminu, ostatnie pytanie i koniec. Drżącą ręką kliknąłem „End Exam”. Krótkie zawieszenie komputera iii…
FAILED. 815/1000
Czujesz to? Zabrakło mi 1%! Tak! JEDEN PROCENT. Ile w życiu jest chwil kiedy mijamy się z celem o tak niewiele? Każda porażka boli, ale porażka o tak niewiele szczególnie. Śmiem sobie wyobrazić, że smakuje ona jak zajęcie czwartego miejsca na olimpiadzie. Czy to był koniec? Absolutnie nie! Szybki zapis na drugi termin za miesiąc i seria powtórek materiału. Tydzień przed kolejnym podejściem miałem okazję spotkać się ze znajomym przygotowującym się do CCNP i to właśnie wtedy usłyszałem po raz pierwszy o dumpach. Szczerze? Brzmiało to jak pójście na łatwiznę, coś wręcz niemoralnego.
Drugie podejście zdałem z wynikiem 975/1000 punktów.
Zalety braindumpów
No dobra – ale co z tymi dumpami? Widzę wiele negatywów, ale są też pozytywy. Zacznijmy od pozytywów.
Pozytyw nr 1: Zabezpieczenie się przed głupimi pytaniami
Zapytasz się – a są takie? Tak, są. Czy miałeś kiedyś pytanie o nazwę i rozmiar w bajtach konkretnego pola w nagłówku segmentu TCP? Albo pytanie jaką komendą przejść w konkretny moduł CLI, mając cztery łudząco podobne opcje do wyboru? Przyznajmy szczerze – takie pytania nie mają nic wspólnego z faktyczną wiedzą na temat sieci komputerowych. Zakres wiedzy do opanowania jest ogromny i absurdem byłoby wymagać zapamiętania tak drobiazgowych informacji. Dobry sieciowiec posadzony przed CLI i mający dostęp do Google’a dojdzie do pożądanej informacji w 10 sekund. Co jest oznaką wiedzy? Umiejętność wyrecytowania nagłówka TCP czy ogólna znajomość pól i ich zastosowań? Według mnie oznaką wiedzy jest również umiejętność zadawania właściwych pytań – czyli jeśli nie pamiętasz domyślnej wartości hello timera w OSPF to potrzebujesz 10 sekund żeby ją podać posiłkując się Googlem lub CLI. Tak, wiem, „to egzamin i trzeba mieć to w jednym palcu”. Przyznaj się, ile razy googlujesz takie informacje w pracy? Jak wiele ma wspólnego egzamin z pracą? Dumpy pozwalają się zabezpieczyć przed właśnie takimi niewygodnymi pytaniami, które potrafią rozłożyć na łopatki nawet najlepiej przygotowanych.
Pozytyw nr 2: Możliwość zweryfikowania swojej wiedzy
Jeśli miałeś kiedyś możliwość rozwiązać dumpa to możesz sobie wyobrazić jak dużo pewności siebie może dodać rozwiązanie go na 90% lub więcej. Wiesz, że jesteś dobrze przygotowany. Czujesz się o wiele pewniej idąc na faktyczny egzamin. Ba! Twój portfel będzie Ci wdzięczny! Co innego gdy zabierasz się za braindumpa i uzyskujesz mniej jak 70%… Wiesz, że jeszcze musisz się douczyć. No i tutaj zaczynają się schody – stajesz się Ewą w Raju, a dump biblijnym wężem szepczącym do ucha „Wykuj mnie na blachę…”. Tutaj zaczynają się negatywy.
Wady braindumpów
Dwa pozytywy to wydawałoby się, że niewiele. To prawda – dostrzegam dwa razy więcej negatywów. Oto one:
Negatyw nr 1: Zalew rynku ludźmi z certyfikatami, ale bez wiedzy
Miałeś kiedyś możliwość pracowania z kimś kto się chwali na LinkedIN posiadaniem CCNP R&S, a podczas troubleshootingu jako adres źródłowy podaje Ci 127.0.0.1? Uwierz lub nie, ale ja miałem. Dumpy w rękach cwaniaków powodują niestety spadek wartości samego certyfikatu – jego uzyskanie staje się zbyt łatwe. Mamy zatem do czynienia z kohortami ludzi dzierżących papierowe certyfikaty – i niewiele więcej. Ci ludzie psują po prostu rynek. I wiesz co? Chwała Cisco, że aby uzyskać CCIE trzeba zdać ośmiogodzinnego laba pod okiem proktora. Jest to jeden z czynników, dzięki którym certyfikat ten przedstawia realną wartość samą w sobie. Tylko pomyśl – ktoś kto ma CCIE jest wiarygodny tylko przez sam fakt posiadania CCIE! Wiesz, że okupił to ciężką pracą. Czy będziesz miał takie samo podejście do kogoś z CCNP? Nie sądzę.
Negatyw nr 2: Fałszywe poczucie wiedzy
Jest to swego rodzaju pochodna poprzedniego punktu, ale jakże ważna. Wyobraź sobie taką sytuację – wykułeś wszystkie pytania w dumpie, jesteś gość. Idziesz na egzamin a tam… zupełnie inne pytania. Jakie jest prawdopodobieństwo, że właśnie utopiłeś grubą kasę? Jeszcze gorzej jak zdasz i znajdziesz się w sytuacji kiedy nie będziesz w stanie udzielić w pracy odpowiedzi na proste pytania. Czy warto robić z siebie durnia tylko po to, aby posiadać w swoim portfolio nic nie znaczący tytuł?
Negatyw nr 3: „Eksperci” z nieprawdopodobną ilością certyfikatów
To jest temat na osobny artykuł, ale na potrzeby tego wspomnę o sytuacjach, w której łatwość zdobycia certyfikatu staje się pretekstem do kolekcjonowania ich niczym pokemony. „Network Engineer z dwuletnim doświadczeniem i piętnastoma certyfikatami różnych vendorów”. Wygląda podejrzanie? Cóż – albo masz do czynienia z prawdziwym pasjonatem siedzącym godzinami nad książkami, albo z kolekcjonerem. Niestety rzeczywistość zdaje się potwierdzać, że kolekcjonerzy są znacznie częstszymi przypadkami. Zgadnij, dzięki czemu byli oni w stanie się przygotować do tak wielu egzaminów w tak krótkim czasie? 😉
Negatyw nr 4: Ryzyko utraty certyfikatu
Podczas gdy pisanie artykułu na blogu o korzystaniu z dumpów jest jak najbardziej w porządku 🙂 o tyle samo korzystanie z nich jest już zabronione. Korzystanie z dumpów może nieść ze sobą poważne konsekwencje takie jak pozbawienie certyfikatu, a nawet zakaz podchodzenia do kolejnych egzaminów u danego vendora. Dlatego przemyśl korzystanie z braindumpów kilka razy.
Moja mała lista pozytywów i negatywów zakończyła się wynikiem 2 do 4. Dumpy są z pewnością zjawiskiem negatywnym i wynika z nich o wiele więcej złego niż dobrego. Ale jak ze wszystkim – nawet złe narzędzia w rękach mądrych ludzi mogą zostać mądrze wykorzystane. Jeśli przyjdzie Ci kiedyś korzystać z dumpów to korzystaj z nich mądrze. Zweryfikuj swoją wiedzę, zabezpiecz się przed obiektywnie głupimi pytaniami i nic poza tym. Nie warto.
Wybierz mądrze
Jak widać wad jest o wiele więcej niż zalet. Braindumpy można śmiało nazwać zakazanym jabłkiem świata certyfikacji, a zamiast nich można użyć alternatywnych i lepszych rozwiązań na zweryfikowanie swojej wiedzy i zdanie dowolnych egzaminów. Przeczytasz o tym w naszym darmowym NSSletterze – mailingu dla sieciowców głodnych wiedzy.
Dołączając uzyskasz dostęp również do archiwum – tematykę tego artykułu rozszerzyliśmy w NSSletterze 038. Rozwiń swoją wiedzę już teraz i zapisz się używając formularza poniżej.
Największy paradoks polega na tym, że gdyby nie było dumpów to by nie były potrzebne.
Ponieważ są ludzie którym się nie chce uczyć i chcą iść na łatwiznę powstaje popyt na dumpy —> firmy chcące zarobić tworzą dumpy dla tych leni –> firmy certyfikujące zauważają znaczny wzrost zdawalności (nawet przez ludzi którzy niewiele umieją) –> podnoszą wymagane progi i dają szczegółowe pytania aby powstrzymać spadek prestiżu ich egzaminów –> przez co zwykli uczciwi ludzie, którzy starali się dobrze przygotować do egzaminu mają problem z jego zdaniem właśnie przez te horrendalnie wysokie progi (np. 86% jak w przypadku CCDA) i bardzo szczegółowe pytania.
W przypadku niektórych egzaminów dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że nie da się zdać egzaminu bez braindumpów nawet jak dokładnie przerobie się wszystkie zagadnienia z Blueprintu !
Gdyby ludzie nie chodzili na skróty to zdawalność by spadła, progi zostałoby obniżone, pytania byłyby odpowiednie do poziomy egzaminu ich prestiż zostałby zachowany. Niestety to raczej wizja utopijna.
Mój sposób jest taki: Przygotowuje się do egzaminu najlepiej jak umiem, korzystając z wielu źródeł. Kiedy już stwierdzę, że dobrze opanowałem materiał zaczynam przeglądać dumpy. Tam znajduje zagadnienia których nie ma blueprincie lub pytania daleko bardziej szczegółowe niż wskazywałby na to poziom egzaminu. Przeglądam sobie dokumentacje cisco i fora żeby poznać i zrozumieć te brakujące tematy i idę na egzamin. Inaczej się po prostu nie da.
Podzielam Twoją metodę 🙂 Swoją drogą ostatnio mnie trochę zaskoczyła informacja od znajomego, któremu na początku przyszłego roku wygasa #CCIE i musi recertyfikować – twierdził on, że na szemranym \”rynku\” są nawet dostępne dumpy do LABA i chodzą one po $800. Źródła są rzekomo chińskie. Jeśli to prawda, że można kupić dumpy do CCIE to ręce opadają – uderza to potencjalnie w prestiż certyfikatu i jego wartość :/
Piszesz o głupich pytaniach na egzaminach Cisco. Oj, to chyba egzaminów od MS nie zdawałeś 😉
Przyznaję nie miałem odwagi podchodzić nawet do CCNA, ale czy to AWS czy VMware są zgoła sensowniejsze od pytań w stylu jakie rozwiązanie jest najlepsze…. gdzie wszystkie 4 są dobre i tak naprawdę od podejścia Microsoft zależy która odpowiedź wybierzemy.
Popieram co napisałeś. Sam zrobiłem mój \”święty grall\” dopiero po kilkunastu latach doświadczenia w IT. Teraz rekrutuje ludzi i … Rekruterki dostają orgazmu na widok MCSA w CV a ja, jak widzę brak doświadczenia w dużej organizacji wyczuwam dumpa przez monitor 🙂
P.s. Pozdrowienia z Bydgoszczy dla A. 😉
Prawda, egzaminów MS nie zdawałem, ale słyszałem o nich wiele \”dobrego\” 😉 Również pozdrawiamY 😉